Dawna sofa z salonu moich rodziców, która stoi w piwnicy ich nowego domu, jest częścią rodziny dłużej niż ja. Pochodzi z 1987 roku i nie tylko pojawia się w tle wielu moich zdjęć z dzieciństwa, ale była również pierwszym prawdziwym meblem, który moi 30-kilkuletni rodzice kupili razem po zakupie domu. Przez ostatnie trzy dekady pozostała nieodłącznym elementem ich życia.
Moja własna kanapa, z drugiej strony, nie jest tak historyczna, podobnie jak inne meble w moim mieszkaniu. I to jest dla mnie więcej niż w porządku. Jako zapalony dekorator, lubię zmieniać wygląd mojej przestrzeni, gdy tylko jest to możliwe, nieustannie przeszukując Craigslist, Facebook Marketplace i inne sklepy z odsprzedażami, by zdobyć stylowe meble w przystępnych cenach. Można powiedzieć, że wiele elementów w moim domu ma jakąś historię, choć ich przeszłość pozostaje dla mnie nieznana. Niezależnie od tego, z pewnością nie są to przedmioty, które zamierzam trzymać przez następne trzy dekady - nie wydaje się to być oczekiwaniem dla mojego pokolenia.
Jeśli dodamy do tego dodatkową warstwę obowiązków związanych z pozostaniem w domu w 2020 roku oraz przepisy dotyczące spotkań towarzyskich, to pragnienie, by nasze małe zakątki świata stały się jeszcze bardziej przytulne i wyjątkowe, jeszcze się spotęguje.
Oczywiście, nie wszyscy millenialsi wyznają filozofię "kup i sprzedaj", ani nie wszyscy moi rówieśnicy podzielają ten sam poziom entuzjazmu dla natknięcia się na idealny kawałek. Nigdy nie zapomnę wyrazu szoku na twarzy mojej przyjaciółki, kiedy zobaczyła wszystkie nadmiarowe znaleziska meblowe, które kiedyś przechowywałam w szafie w moim kawalerce, na przykład. Ale dla wielu, zmiana aranżacji, przebudowa, kupno i sprzedaż mebli jest rozrywką samą w sobie. Następnie dodaj do tego dodatkową warstwę mandatów i przepisów dotyczących spotkań towarzyskich w 2020 roku, a pragnienie, aby nasze małe zakątki świata czuły się o wiele bardziej przytulne i wyjątkowe, tylko się nasila.
Przed pandemią, wielu moich znajomych już spędzało weekendy na tapetowaniu, malowaniu i ogólnym zhuzhingu swoich domów i mieszkań, dokumentując podróż na mediach społecznościowych. W ciągu ostatnich kilku miesięcy, posty o dekorowaniu i przemeblowywaniu tylko się rozmnożyły. Półki na książki są wystawiane na sprzedaż, szafki kuchenne otrzymują nowe okucia, a patia są w końcu stylizowane - a to wszystko oprócz typowych ogłoszeń typu "sprawdź moje nowe miejsce do pracy z domu".
Jak więc millenialsi stali się pokoleniem metamorfoz? Oczywiście, Instagram i Pinterest, na którym ja, na przykład, wciąż przeklinam inspiracje projektowe, nieustannie bombardują nas nowymi pomysłami, zdjęciami i linkami do produktów, ułatwiając powielanie wyglądu za jednym kliknięciem przycisku. Podczas gdy starsze pokolenia korzystały z katalogów, książek i wizyt w domach przyjaciół, świat cyfrowy - i związane z nim "save'y", "swipe-up'y" i kody promocyjne - dostarcza nam całodobowej pożywki dla dekoratorów.
Nasze domy - nawet przed nastaniem czasów kwarantanny - nigdy nie były tylko miejscem, w którym kładziemy się spać w nocy; są miejscem, w którym pozwalamy sobie na kreatywność, przyjmowanie nowych trendów i bycie sobą.
Cały czas się przemieszczamy, a wielu z nas mieszka lub mieszkało ze współlokatorami. Rzeczy inwestycyjne często nie wydają się warte zachodu, a tym bardziej wykonalne w przestrzeniach wspólnych lub ciasnych sypialniach. W ciągu moich 29 lat, mieszkałam w sześciu mieszkaniach po studiach w trzech różnych miastach, nigdy z zamiarem pozostania w jednym wynajmie na dłużej niż kilka lat. Ale to nie szkodzi. Nowe mieszkania mogły wymagać rozstania się z elementami, które już nie pasowały do danej przestrzeni lub byłyby zbyt trudne do przeniesienia, ale oznaczały też nowe możliwości dla schematów dekoratorskich.
Ale w końcu, pomijając rozwój technologiczny i logistykę, prawda jest taka, że wielu z nas po prostu lubi zmieniać wystrój w jakiejś formie lub kształcie. Dla millenialsów projektowanie stało się pełnoprawnym hobby, niezależnie od tego, czy rozbudowujemy nasze kolekcje roślin, czy też nieustannie imponujemy naszym znajomym majsterkowaniem. Nie jesteśmy typem "kup raz a dobrze", ale jednocześnie jesteśmy bystrzy, oszczędni i kreatywni. Lubimy sprawdzać, co możemy zrobić za mniej, chwalić się tym, jak mało zapłaciliśmy za używany fotel od projektanta lub dzielić się tym, jak sprawiliśmy, że mebel z IKEA naprawdę błyszczy.
Nasze domy - nawet te sprzed czasów kwarantanny - nigdy nie były tylko miejscem, w którym kładziemy się spać w nocy; są miejscem, w którym pozwalamy sobie na kreatywność, przyjmowanie nowych trendów i bycie sobą. A w tym chaotycznym świecie właśnie tego potrzebujemy.
Po ponad 5 latach w mieszkaniu w West Village, 2020 rok przekonał mnie do pożegnania się z nim